wtorek, 27 października 2015

Ja tu rządzę!


Witam Was :) Wspomniałam już wcześniej na moim fanpage'u o prawdziwym obliczu selfie z moją córką, więc od tego zacznę dzisiejszy post! Nie wiem jak to wygląda u Was ale u mnie jest tak...


Zdaję sobie sprawę, że wcale to nie wygląda fajnie a o mnie można powiedzieć, że nie jestem zbyt normalna ściskając dzieciaka w ramionach... hmmm nikt nigdy nie powiedział, że normalna jestem a lepsza taka matka niż żadna :) :D
W końcu udało nam się zrobić wspólne zdęcie.. baaaa nawet dwa zdjęcia...



... i uśmiechy wróciły na nasze twarze :) Szczególnie na moją... Wygrałam!!! :)
Ja wiem, że nie powinnam męczyć mojego biednego, małego, niewinnego dziecka i nie powinnam jej zmuszać do zdjęcia ale ja chyba czasem też mogę postawić na swoim... przynajmniej tak mi się  wydaję, że mam prawo nie ulec i powiedzieć mojej Zuzce: TERAZ JA TU RZĄDZĘ!!

Skoro zbyt często ulegam tej małej paskudzie, przyznaję... dla świętego spokoju... tak po prostu... to tym razem chciałam pokazać moją siłę! A że zdjęcia muszą być, bo post musi być to trudno Zuzanno.. męcz się z matką!!!

Lepiej się przyzwyczajaj bo jeszcze długo Ci spokoju nie dam... domyślam się, że i Ty mi nie dasz...

Do napisania postu zainspirowała mnie spontaniczna wycieczka do Sopotu, któregoś deszczowego, zimnego, pochmurnego i ponurego dnia.
Nie oznaczało to jednak dla nas siedzenia w aucie lub zamknięcia się gdzieś w restauracji i czekania aż może w końcu się rozpogodzi.
My szaleńcy, w deszcz, jak dzieci... tzn.ja jak dziecko bo reszta to przecież dzieci, ganialiśmy się po plaży, rzucaliśmy w siebie piachem... śniegu nie było to trzeba było sobie radzić ;) Pomysłodawcą oczywiście był mój Wojciech, który pierwszy obsypał mnie mokrym piachem... Nie zastanawiając się długo (zamiast wytłumaczyć, że nie wolno piachem rzucać, co często tłumaczę jak trzeba...) złapałam garść piachu i sruuu...
prosto w moje dziecko!!! I się zaczęło! Piach we włosach, w oczach, uszach... w ustach :/ Lubimy piach ale nie koniecznie lubimy go jeść!



Również w tym przypadku chciałam udowodnić, tym razem synkowi ( ale sobie też) że z matką nie wygra i bitwy na piach nie wygra on tylko wygram ja! Skończyło się jak się skończyło, na szczęście nie płaczem ale łzy były... ze śmiechu! Wojtek wylądował nogami do góry a ja ogłosiłam swoje zwycięstwo! Ja tu rządzę!!! Yeahhh...

Po procesie otrzepywania się, wygrzebywania piachu nawet z nosa przyszedł czas na chwilę odpoczynku i zabawę nad brzegiem morza :) Przecież cali mokrzy jeszcze nie byliśmy, więc na co tu czekać ;)
Najbardziej do wody chciała wskoczyć Zuzka... szła przed siebie, prosto w stronę Szwecji, nie patrząc na nic! Cała ona! Na szczęście udało się ją przekonać, że nie warto
w ciuchach pływać, więc zabawa skończyła się na skakaniu po falach. Też było świetnie... mokro ale świetnie :D




 
Uwielbiam tak spędzać czas z dzieciakami. Muszę przyznać, że rzadko się tak wygłupiam z nimi. Od wygłupiania jest raczej tata. Ja jestem od trzymania dyscypliny, robienia lekcji, sprzątania i ustawiania wszystkich po katach ;)
Dlatego tym bardziej cieszę się kiedy robimy wspólnie coś głupiego i szalonego :)




Bardzo fajny dzień spędziliśmy mimo tego okropnego deszczu.
Nie zabrakło też lodów i gofrów... Nie będę wstawiała zdjęć bo mąż mnie udusi... jest cały w czekoladzie i śmietanie.... wygląda przeuroczo, więc wybaczcie... zachowam to dla siebie :)


Dziękuję wszystkim za odwiedziny i regularne czytanie moich wpisów. Cieszę się,
że daje Wam tyle radości, uśmiechu i inspiracji.
To głównie zasługa moich dzieciaków i męża. Bez nich nie byłoby tak wesoło... :)


Do zobaczenia :*


 
 

 

 

poniedziałek, 19 października 2015

ZAJESIEŃ SIĘ NA SWÓJ LOOK




Witam :)

Moi Drodzy, ruszamy z kolejną akcją promocyjną. Tym razem wchodzimy w świat piękna i urody. Moimi partnerami są

STUDIO FRYZJERSKIE WIZARD

STDIO URODY BELLISSIMA

 

"ZAJESIEŃ SIĘ NA SWÓJ LOOK"



 Jeśli chcecie wziąć udział w naszej zabawie, musicie wysłać nam zdjęcie z jesienną stylizacją lub z jesiennym makijażem czy jesienną fryzurą... ( liście we włosach potargał wiatr... hehehe mile widziane)

 

WARUNKI UCZESTNICTWA W KONKURSIE:

 

1. Kochani, swoje fotki wysyłacie na adres mailowy

swiatpieknaiurody@op.pl

i dokończcie zdanie

"Jesień dla mnie to..."

    Zaczynamy teraz a przyjmowanie Waszych zgłoszeń kończymy 26.10.2015 do ostatniej minuty!

2. Musicie dokonać polubienia fanpage'y organizatorów:

    Mummystyle

    Studio Urody Bellissima

    Studio Fryzjerskie Wizard

( wystarczy kliknąć w nazwę organizatora, żeby przejść na fanpage)

3. oraz udostępnić na swojej tablicy na fb informację o konkursie w postaci linku do tego konkursowego wpisu!

 

Nagrodami są:

1. Talon na usługi fryzjerskie (koloryzacja, strzyżenie, modelowanie) o wartości 160 zł

 
2. Talon na usługi kosmetyczne (rzęsy) o wartości 100 zł

 

Regulamin konkursu dostępny TUTAJ



 Bardzo serdecznie zapraszam Was do zabawy!!! WARTO!!!


 
 
Ja do jednego i drugiego studia zostałam zaproszona całkiem niedawno. To nie jest pierwsza nasza współpraca, dlatego zapewniam Was, że można im zaufać w 100%. Ja za pierwszym jak i za drugim razem wyszłam od nich bardzo zadowolona. Tym razem otrzymałam piękne, długie, gęste rzęsy, które wyglądają bardzo naturalnie a co się liczy dla mnie najbardziej... bez efektu lalki. Jestem raczej zwolenniczką naturalnego wyglądu, więc to co otrzymałam od Bellissimy bardzo mnie usatysfakcjonowało :)
 
 
 
 
Oprócz wspaniałych rzęs, Bellissima zafundowała mi jeszcze hybrydę, na którą oczywiście Was zapraszam serdecznie na Szosę Lubicką w Toruniu. Paznokcie wykonane bardzo profesjonalnie, polecam!!!
 
 
 
Jeśli chodzi o moje... wcześniej nazywane przeze mnie- kudły, to dzięki WIZARD'OWI nabrały lekkości a co najważniejsze po zastosowaniu operacji " regeneracji..." zrobiły się lśniące i zdrowsze :)
 
Zastosowano u mnie infrazon, dzięki któremu moje włosy są zregenerowane i super nawilżone. Podczerwienią zamknięto mi łuski włosów.
Siano na głowie zniknęło a moje włosy są lśniące i gładkie po dziś dzień :)
 
 
 
Dokładając do tego jeszcze miłą atmosferę jaka panuje w salonie i profesjonalne podejście do klienta, nie mogę się doczepić do niczego!
Jestem w pełni zadowolona :)
 
 
 
 

Zapraszam serdecznie na konkurs!!!

Z niecierpliwością czekamy na Wasze zdjęcia!
Powodzenia :)

czwartek, 15 października 2015

CZARY MARY

 
 

Zapraszam Was na post i kilka słów o ozdóbkach,

pierdułkach i sratułkach :)

 

Muszę przyznać, że nigdy nie byłam fanką różnych kolorowych gadżetów dla niemowląt i dzieciaków. Mam wiele koleżanek, które za każdym razem przeżywały jakąś nową kolekcję, nowo powstałą markę

z różnymi pierdołami dla swoich pociech. Nigdy żadna nie zaraziła mnie sympatią a w niektórych przypadkach wręcz miłością do takich rzeczy. Nigdy nie przywiązywałam wagi do ozdóbek, pierdółek i sratułek ;) Najważniejsze w pokoju były zabawki, nie kręciły mnie markowe akcesoria i przytulanki i kocyki i podusie i inne takie. Mój Wojtek oprócz swojego pluszowego psa tak naprawdę nic więcej nie lubi przytulać

i z niczym innym nie chce spać. Zuzka to już jest w ogóle ewenement...

w pokoju panuje rozpierducha, wszystkie maskotki i poduszki, które

w nim posiada są dziś przez nią uwielbiane a jutro już leżą w kącie i są perfidnie olewane :/

 

Kilka dni temu zostałam zaproszona na otwarcie sklepu CZARY MARY, gdzie można kupić produkty firmy LA MILLOU. Szczerze pisząc nawet za bardzo nie znałam tej marki... taka matka ze mnie! Nie dbam wcale

o wystrój pokoi moich dzieciaków, nie przykładam wagi do kocyków czy poduszek, nie zwracam uwagi na szczegóły :/ Kolorowe kule tiulowe czy świecące lampki nie były w kręgu moich zainteresowań. Może dlatego, że w pokoiku u Zuzanny długo by nie poleżały i po dostaniu się w ręce mojej córki wcale by nie wyglądały już tak ładnie.

 
 

Ale moje poglądy się zmieniły :) Zmieniły się dlatego, ponieważ poszłam na otwarcie sklepu i po prostu się zakochałam we wszystkim co tam zobaczyłam!

Te wszystkie poduszki z kotami, lisami, misiami.... te wszystkie kocyki

w reniferki, autka, jakieś figury geometryczne.... poduszki w kszatłcie świni... o matkooooooo jakie to wszystko jest przecudownie wspaniałe :D






A znacie kury? One są boskie!!!






Jestem zachwycona tymi wszystkimi rzeczami. Pełno w nich kolorów

i piękna! Są inne niż wszystkie inne akcesoria, z którymi się spotkałam.

A sam sklep jest przytulny. Kiedy weszłam do środka po raz pierwszy poczułam się jak dziecko... sama sobie chciałam kupić te kury i kocyki... najlepiej wszystkie od razu :)

 



 

 

A skoro już o dziecku wspomniałam to chciałam napisać, że w sklepie jest bardzo fajne miejsce dla dzieciaków, które nie koniecznie lubią zakupy. Kącik dla maluchów to jest strzał w dziesiątkę. Wojtek dopadł do kredek

i miałam go z głowy :) To jest też super alternatywa dla mojej kochanej córeczki, której akurat teraz nie było ze mną ale wiem, że następnym razem jak pójdę tam już z nią, to zamiast ściągać wszystko

z półek czy wydzierać się na cały regulator, po prostu zajmie się tworzeniem rysunków

i kolorowaniem :)


 

Choć nie ukrywam, że Wojciech był zachwycony przebieraniem

w kocykach i komentowaniem kolorowych printów :)

 

 

Póki co kocyków nie kupiłam, zakupy zaczęłam od poduszek- lisów!

Mój Wojtek jak je zobaczył w internecie to nawet zaczął ładnie pisać

i w miarę... miarę poprawnie czytać... tzn. starać się czytać... ale zawsze coś :)

 

 

Oczywiście skoro kupiłam Wojtkowi to musiałam też Zuzi.

Nie chciałam w domu afery!!!

Jedno i drugie dziecko po prostu oszalało ze szczęścia, Wojtek zamienił swojego ukochanego psa właśnie na poduchę od Czary Mary. Choć pies jest zawsze w pobliżu :)

Zuzka też już bez lisa do łózka się nie kładzie :)

 

Chciałam Was jeszcze raz serdecznie zaprosić do sklepu.

Wpadajcie i kupujcie!!! Wasze pociechy będą przeszczęśliwe, podobnie jak Wy!!!

 

 

 

 


































środa, 7 października 2015

Nie lubię swojego męża!

Nienawidzę swojego męża... Nie wiem czy to nie za ostre określenie... ale bardzo nie lubię na pewno!!! Powiedziałam mu ostatnio co czuję, dodałam jeszcze, że to musi się jak najszybciej skończyć. Ile można to znosić, ile można akceptować!!! Przecież tak nie powinno być... i to udawanie, że się zmienię, że się za siebie wezmę w końcu.... blablabla... Obiecanki cacanki!
Mam dość! Tak po prostu mówię dość! Przecież trzeba w końcu z tym zrobić póki nie jest za późno.
A za co go tak bardzo nie lubię...
A za to przynoszenie tostów i batoników po nocach do łózka, za te wszystkie pyszne dania, obok których nie mogę przejść obojętnie... Ale jak tu nie zjeść pysznej tony chińszczyzny, którą Ci mąż pod nos podstawia... Pewnie teraz myślicie, że sam ją gotuje, smaży czy inne takie.... Niee :) Ale robi za to inne dania, które wychodzą mu całkiem nieźle... których oczywiście nie możesz nie spróbować :) Tzn. ja nie mogę bo on dla mnie to robi.... no może bardziej dla siebie ale o żonie pamięta :)
I właśnie przez to ledwo się od ziemi odrywam ;)




Przyznaję, że im starsi jesteśmy, im więcej obowiązków i zajęć domowych przybywa to po prostu chce się coraz mniej. Człowiek się kiedyś starał, dbał o siebie, walczył sam ze sobą... zjeść albo nie zjeść... A teraz sobie człowiek dogadza ile może... w natłoku wszystkich problemów, lekcji, płaczów, ciężkich dni, siada przed tabliczką czekolady
i po prostu ja pożera :/ To taka nasza mała chwila zapomnienia...
Nie nauczyłam się jeszcze inaczej odreagowywać problemów i emocji... Zuzka w żobku... jej żal i łzy jak grochy w oczach, kiedy ją zostawiam... I tak jest już coraz lepiej ale jednak serce się człowiekowi kraja. Przecież wiem, że nic złego tam się nie dzieje, dzieciak się bawi, śpi, uczy... a jednak serce boli...


Wojtek w szkole radzi sobie w miarę ok... ale jego brak skupienia doprowadza mnie do szału... Pisze sto razy "a" i na koniec mówi, że to "l" !!!! A potem pisze ładnie słowa i niby wszystko wie... Helołłłłłłłł!!!
Ja wiem, że to dopiero sześciolatek i ma prawo jeszcze się mylić i że wszystko przed nim ale człowiek się denerwuje i przejmuje...

Dlatego te stresy trzeba po prostu zjeść... zamiast wypocić na siłowni... ;) A że wybieram się już na nią od początku września to może w tym roku w końcu dotrę ;)
Przecież już niedługo wakacje... :D

Kilka miesięcy temu napisałam post mniej więcej o tym, jak zrzuciłam kilka kilo (tutaj)
a dziś piszę o tym jak wróciły do mnie faldki i inne takie okropności... :/ Chyba się cofnę do tego wpisu, może złapię jakąś inspirację...




Ale i tak najważniejsze jest by być uśmiechniętym i radosnym, by śmiać zawsze
i wszędzie, by mnożyć optymizm i brać z życia co najlepsze!


Wnioski takie, że bierzemy się za siebie! Lodówka zaraz wypełni się brokułami i innymi warzywami. Koniec ze smażonymi kiełbaskami, koniec z obżarstwem!
Teraz mężu mój kochany jak będziesz chciał w nocy schrupać coś słodkiego to po prostu mnie obudź!!! :) ;) :P :D