piątek, 26 czerwca 2015

Już koniec lat beztroskich...

No i wakacje... Dzisiaj są ostatnie zakończenia roku, mnóstwo przygotowań, pełno wrażeń, wzruszeń, nawet płaczu ale na pewno wiele radości.
My swoje zakończenie w przedszkolu przeżywaliśmy w środę. To znaczy, zakończenie było Wojtka ale wiadomo jak to jest, przeżywasz bardziej niż dzieciak. Wojtek podszedł do tego bardzo na luzie. Koniec to koniec i wakacje...
- " To nie będziesz mnie już więcej budziła tak rano i ja nie będę już zmęczony?"
Właśnie tak, ale tylko do czasu... do września... Do kiedy nie pójdziesz do szkoły!!!

Do szkoły???!!!

Tak, to już koniec przedszkola w karierze Wojtka, choć sama czasem  w to nie wierzę... Jeszcze niedawno lał i srał w gacie za szafą w sali przedszkolnej, jeszcze niedawno boksował kolegów i koleżanki... Przecież dopiero co zaczął chodzić do przedszkola i wył bo nie chciał tam zostawać... Na szczęście szybko mu przeszło...
ale potem znów wył... bo nie chciał do domu ;) Hahahaha!!!
Ach te dzieci!
 
Teraz właśnie zakończył kolejny etap w swoim życiu, najadł się słodyczy bo to jego ostatnie chipsy i czekoladki w przedszkolu ( choć nie wiem czy to miało akurat duże znaczenie w napaści na słodką wyżerkę :/ ),  zaraz zacznie następny etap- szkołę ( tam już nie będzie tak słodko),
teraz powoli czeka aż mu reszta zębów wypadnie i wyrosną nowe...
Rety, kiedy to wszystko minęło????
 
 
 On do końca nie zdaje sobie sprawy z tego co go czeka... siedzenie w ławce, prace domowe, obowiązki, będzie się od niego wymagało o wiele więcej niż w przedszkolu.
Tu nie będzie już zabawy i wariacji... ulalalala do tego wszystkiego dojdą treningi ponieważ Wojciech dostał się do klasy sportowej...

To będzie bardzo ważny rok dla nas wszystkich. Dla mnie szczególnie bo wszystkie moje dzieci wybywają z domu...


"Już koniec lat beztroskich,
nauki nadszedł czas,
lecz pamięć o przedszkolu,
niech żyje zawsze w Was"

 
Poważny dzień, poważne dyplomy, mocne przeżycia ale głupotki nas nie opuszczają...
Zamiast płakać ze wzruszenia, wariujemy :)
 
 
Czeka mnie jeszcze jedna przeprawa przez to wszystko i to szybciej niż myślałam...
Jak już wcześniej wspomniałam o wybywaniu z domu... Zuza od września idzie do żłobka... Do tej pory nie wiem czy dobrze ale przecież tam krzywda się dzieciom nie dzieje. Ona jest wyjątkowo otwarta, niech się tam uczy i rozwija... a ściślej pisząc:
niech się teraz inni z nią męczą ;P
Matka odpocznie i może w końcu coś wyprasuje ;)


A! I najważniejsze... liczę na to, że trochę... choć trochę odpuści cycka...
Na zakończeniu roku, parę minut przed przedstawieniem: cisza, wszyscy podekscytowani bo zaraz wejdą nasze dzieciaki... i nagle słychać płaczliwe "CYCY" Wszyscy na Zuzkę, która już łapy ma wsadzone w bluzkę i szuka... Nie masz wyjścia, musisz dać bo będzie afera. Nie wyjdę przecież bo stracę przedstawienie, więc karmię ;) 


W dzisiejszym poście najważniejszy jest Wojciech choć nie mogłam się oczywiście oprzeć i nie wspomnieć o córce. Będzie też trochę mnie. Ale na szczęście tylko trochę i nie będę Was zanudzać swoimi zdjęciami.
 
 
Typowych postów modowych dawno tu nie było i pewnie długo jeszcze nie będzie ale te zdjęcia wstawiam bo mąż powiedział, że bardzo ładnie wyglądam i choć dość często tak mówi, to dziś się chwalę... a co!
Dziwne... kilka kilo temu mówił rzadziej takie rzeczy ;) hahaha


Mąż mówi jeszcze inne rzeczy ale o tym jak mnie m. in. wyzywa napiszę w innym poście :)
 
A wracając do zakończenia roku w przedszkolu, wszystkim Wam mamuśki życzę aby Wasze pociechy przede wszystkich wyszalały się w wakacje, żeby z ogromną radością, ochotą i powerem weszły pierwszego dnia do szkoły i oby tak już zostało.
Wszystkim rodzicom pierwszaków życzę wszystkiego najlepszego :)
 
3majcie się i do zobaczenia wkrótce :*
 




wtorek, 16 czerwca 2015

Na Dzień Ojca...


Hejka. Kochani już niedługo Dzień Ojca i już czas najwyższy pomyśleć nad prezentem dla taty :) Jeśli chcecie aby Wasze pociechy sprawiły swoim tatusiom
 coś super to zapraszam Was na stronkę
  www.smallbig.pl



Tam znajdziecie świetne pomysły na niespodziankę. Koszulki z nadrukami dla dużego i małego faceta to świetny podarunek. Ja swoim chłopakom już taki sprawiłam.
  



Tata czuje się fajnie mając takie same cudo jak syn, a syn czuje się dumnie, że ma takie same dzielne lwy jak jego dzielny i silny tata... stąd właśnie te lwy :D Obaj moi mężczyźni lubią rządzić i być na czele naszego rodzinnego stada. 
Lew- król dżungli ;) Pasuje idealnie... szczególnie jeśli chodzi o tę dżunglę... :P


Nasze lwy są bardzo często noszone. Niestety po każdym noszeniu są totalnie uwalone!!!! Przepraszam za to określenie ale gorzej już nie mogłam tego opisać... hmm... w sumie to mogłam ale nie chciałabym używać brzydkich słów ;)
Na szczęście nie muszę się martwić co do prania ponieważ mimo częstej wizyty
 w pralce lwy cały czas na koszulkach są i się nie spierają :) Koszulki są bardzo dobrej jakości, oczywiście 100% bawełny :)




Mnie się lwy spodobały od razu, po prostu idealnie pasują do Wojtka i jego taty.
 Na stronie jest więcej zwierząt do wyboru i co więcej... nie tylko dla taty i syna ale również dla mam i córek jak i też dla całej rodziny bez względu na to, ile Was jest w stadzie ;)
Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam na zakupy :)

Wszystkim tatusiom z okazji zbliżającego się święta życzę dużo wszystkiego dobrego, dużo radości i uśmiechu. Najlepszego!


wtorek, 9 czerwca 2015

Moje kompleksy i inne radości :)


Od kiedy pamiętam miałam kompleksy. Już w podstawówce zakrywałam tyłek długą bluzką żeby tylko przypadkiem nikt na niego nie patrzył bo był wielki... Wcale nie był! 
Teraz, z perspektywy czasu w łeb się pukam... jaka ja głupia byłam:/ Człowiek był młody, zgrabny, jędrny... nie wiedziałam co to cellulit a chowałam się przed wszystkimi :( 
Z wiekiem wszystko się zmienia, człowiek dojrzewa, mądrzeje i zaczyna wszystko widzieć inaczej...



Teraz mam prawie 32 lata, dwa porody na koncie, skórkę pomarańczową nie tylko na owocach i niekoniecznie jędrną skórę. Mimo, że staram się trochę ruszać, ćwiczyć czy biegać to niestety zapał do wszystkiego szybko mi mija i znów spoczywam na laurach... Ale mam już jeden sukces na koncie, udało mi się zrzucić kilka kilogramów a dokładniej sześć :) Mogę skakać z radości bo już mnie tyłek nie ciągnie aż tak bardzo na ziemię :) Hurrraaa!!!


Jestem dumna z tego niesamowicie, bo nie robiąc dużo czyli:
- nie jedząc jak zwykle... nie obżerając się, choć od czasu do czasu pozwoliłam sobie na pizzę czy lody;
- jedząc regularnie i do godz. 20 max. ale starałam się raczej żeby była to 19;
- trochę się ruszając;
- masując się bańką chińską;
- wcinając grejpfruty prawie po każdym posiłku i oczywiście pijąc dużo wody;
schudłam i choć nie pozbyłam się do końca wiotkiej skóry i cellulitu to i tak nie jest źle... ale super też nie jest. Wiem też, że nie powinnam narzekać. Przecież tragedii nie ma ;) Pewnie, że nie ma! Mam to o co starałam się ponad miesiąc, a raczej właśnie tego nie mam... bo chodzi oczywiście o zrzucone kilogramy :) Ale mam kilka mankamentów, które mi przeszkadzają...



Pewnie na pierwszy rzut oka tego nie widać ale jak się przyjrzycie to zauważycie mój poszarpany brzuch... nazywam go brzuchem w zebrę hahahaha :) Jest on wynikiem ciąży z Wojtkiem a dokładniej moich dodatkowych ponad 30- tu kilogramów. Kilogramy spalone a rozstępy zostały :/ Ale nie ja jedna mam je na świecie i często obserwując dziewczyny na plaży czy na basenie widzę, że się nie przejmują, noszą bikini i nie myślą
o swoich niedoskonałościach... Ja tak nie mam. Brzuszek jest zawsze zakryty,
z wyjątkiem zdjęcia powyżej :) Specjalnie się dla Was rozebrałam... hehehe...
Chciałam pokazać, że nie jest tak idealnie i nawet ja mam kompleksy :)
Dzięki bogu dbam chociaż trochę o te swoje szkity i cellulit nie jest aż taki straszny bo
w długich spodniach na plaży raczej bym nie chciała siedzieć. Poza tym nie przepadam za nimi aż tak bardzo a jeszcze bardziej nie przepada za nimi mój szanowny małżonek, więc bardzo rzadko je noszę ;)
A że staramy się być zgodnym w miarę  małżeństwem i skoro mąż czasem żony słucha to i żona męża też posłucha... czasem ;)

 
Co do zdjęcia... długo się zastanawiałam czy je wstawić i publicznie pokazać to co mi przeszkadza i czego... nie lubię! Ale przecież nie świecę gołymi cyckami... one póki co są tylko na wyłączność Zuzanny :) Wracając do "nie lubię"... nie chcę pisać "nienawidzę" bo na te rozstępy patrzę tak...
są pamiątką po ciąży, pięknym okresie w życiu kobiety, kiedy wszyscy za Ciebie robią wszystko a Ty jesz za dwóch... trzech lub czterech a przede wszystkim okresie, w którym czekasz aż na świat przyjdzie dzieciątko... już nie ważne, że tym dzieciątkiem jest krótko, potem jest już łobuziakiem i pyskaczem ;) Nadal kochasz i cieszysz się, że jest!
  Nie miałabym rozstępów gdybym nie była w ciąży... :)
I komu ja bym te wszystkie zdjęcia robiła?????? :)
Z kogo bym tyle radości i przyjemności czerpała?

 




Wygadałam się, pochwaliłam, pokazałam co miałam (a raczej nie miałam ale co tam...) pokazać i zmieniam temat.
 
 
Jak plaża to muszelki, ale te co mam na sobie przywiozłam kiedyś ze Stegny i wcale sama ich nie zbierałam:/ Same się zebrały i czekały na mnie na straganie...


Prawie rok leżały w szkatułce i czekały na sezon:) Tak się złożyło, że całkiem nieźle pasowały do spódnicy, w której w zeszłym roku nie mogłam oddychać a boczki wylewały się na lewo i prawo... Teraz musiałam ją związać z tyłu, żeby z tyłka nie spadła... :D
                     
                         
 
 
Upsss! Przecież miałam zmienić temat:)

                                               
                  Plaża na Helu jest wspaniała, szeroka, czysta a dokładając do tego małą ilość ludzi... idealna! Na Hel wybraliśmy się niestety tylko na jeden dzień ale i tak było cudownie. Wojciech dorwał się od razu do zamków z piasku, których nie kończył bo... wykańczała je Zuza ;) 
Z zamku ruina, dla Zuzy frajda a dla Wojtka nauka cierpliwości :) Nie ma tego złego...





Wszyscy zadowoleni i szczęśliwi po całym dniu zabawy i relaksu... czas do domu...
Ale jak to? Bez kąpieli?
Bardzo rzadko kąpię się w naszym Bałtyku, jest zimny i jest zimny i raz jeszcze... jest... ZIMNY!!!
Nie lubię!  
Ale co tam, mięczakiem staram się nie być i podejmować wyzwania... podjęłam też i to!
O matkoooo jak tam w wodzie było zimno!!! Nieeeeeeee!!! Tam było lodowato!!!!! Wyżej pisałam, że człowiek z wiekiem mądrzeje.... teraz temu zaprzeczam... z wiekiem człowiek głupieje!!! Hahahaha :D


Na zakończenie jeszcze trochę pocztówek z pozdrowieniami dla Was oczywiście :)




p.s. jeszcze jedno... chciałam ten post zadedykować tym co myślą, że nic się nie da zrobić z ich wagą czy niedoskonałymi nogami lub czymkolwiek innym...  Oczywiście, że się da! Wystarczy choć trochę chcieć! Mam nadzieję, że chociaż część z Was złapie motywację
i zacznie działać! Sama trochę podłapałam werwę i wieczorem będę biegać :) Sama sobą się zainspirowałam hahaha
Wy też się inspirujcie, tego Wam życzę :)
Z niedoskonałościami trzeba walczyć a te niektóre, jak moje rozstępy, chować i nimi nie straszyć ;)
 Tylko nie pytajcie co robić z piersiami po okresie karmienia, bo sama jeszcze do tego nie doszłam;)
W razie co telefon do dr. Szczyta znajdziecie w necie... sama może go kiedyś poszukam... :P ;)

Buziaki. Do zobaczenia :)

wtorek, 2 czerwca 2015

Dzień Dziecka

Pominę już fakt, że moje dzieci mają swoje święto niemal codziennie! Po przedszkolu lody, klocki, filmy, kino, parki linowe... I nie chodzi tu o wielkie prezenty, drogie zabawki ale przede wszystkim o czas spędzony z dzieciakami, czas spędzony aktywnie, przyjemnie. Razem! Choć wiadomo, czasem jest różnie i zamiast fajnie jest lipa :/ Zuza wariuje, Wojtkowi odbija a mi puszczają nerwy... No cóż, też kiedyś byłam dzieckiem, wcale idealna nie byłam, wiadomo jak jest! W tyłek nawet dostałam ze dwa lub trzy razy... hahahaha Niesamowite, że publicznie o tym piszę ;) Kończę już więc o swoim tyłku i wracam do tematu Dnia Dziecka! A o tyłku będzie niebawem.... mam plan na post! Bądźcie czujni!
 
Dzień Dziecka zaczęliśmy w Toruniu w galerii i oczywiście bez atrakcji się nie obyło :) Dużo czasu tam nie spędziliśmy ale wystarczająco dużo żeby nałapać pozytywnej energii i przede wszystkim radości i dumy z naszych pociech!


Potańczyli, pobawili się, pojedli, zakupy zrobili i pojechali... do Łodzi :)
Tam w niedzielę od rana również świętowanie 1- go czerwca :)
Wojtek wpadł w Lego Ninjago i dzieciaka nie było ;)



Uwielbia to, kocha wręcz i jak zobaczył co się dzieje, świat mógł dla niego nie istnieć! Już nie był głodny, zapomniał nawet, że chciał do toalety!.. Lego i tylko Lego! 


Chodził, układał, pokonywał różne konkurencje, wygrał nawet konkurs, spotkał jednego ze swoich bohaterów, Senseia Wu... wniebowzięty Wojciech! Dawno tak szczęśliwego Wojtka nie widziałam. A jaki grzeczny!!!! Też takiego dawno nie widziałam!!! Wszystko co go spotkało przeżywał jeszcze dziś rano. Oczywiście  padło pytanie za ile nocy jest znów dzień dziecka bo on już chce teraz, natychmiast!
U nas nie liczymy dni tylko noce a jak usłyszał ile zostało tych nocy... przerażenie to mało powiedziane! Życie, synku! Nikt nie mówił, że będzie łatwo ;) 

 
Było jeszcze jedno pytanie, czy taka karuzela z tygrysami to kosztuje dużo bo gdyby on był grzeczny to czy my byśmy kupili taką dla niego i dla Zuzy! No tak, ale co jeśli Zuza nie będzie grzeczna? Bo przecież nie wyobrażam sobie żeby moje dzieci były grzeczne jednocześnie! O rety... a jeśli?
To gdzie ja tą karuzelę postawię?
Nie, nie... niemożliwe to jest!
 
 
Zuzę niestety ominęły łódzkie atrakcje bo akurat spała :/


Jak nie trzeba to śpi a jak trzeba to skacze, piszczy i wariuje :/ Zawsze na odwrót!
Na szczęście nadrobiła po południu na festynie we Włocławku, który zorganizowała m.in.



Sami widzicie, cały weekend pełen wrażeń. Prezenty były, atrakcje były, Dzień Dziecka zaliczony na szóstkę :) Nawet ja sobie prezent sprawiłam z okazji tego święta i kolekcję butów powiększyłam o kolejną parę tym razem od By o la la.


 
botki- By o la la
t- shirt i torba- Butik Margot
spodnie- Zara


 

 



A! Są bardzo wygodne do biegania :) Nie spodziewałam się, że tak szybko pójdzie mi złapanie mojego synka, który oczywiście uciekał przed aparatem.
 

 
 Tym razem matka wygrała i dzieciaka dorwała! Zdjęcie jest! Yeahhhh!!!



Koniec zanudzania Was na dziś! Mam nadzieję, że z przyjemnością czytaliście co napisałam! Dawno mnie tu nie było, więc mam nadzieję też, że się trochę stęskniliście ;) Wiem, że dostarczam wielu z Was dużo uśmiechu i energii, bo tak często mi mówicie i piszecie, więc mam nadzieję, że i tym razem Wam to dałam :) Do zobaczenia :*