czwartek, 30 kwietnia 2015

6 lat minęło...

... jak jeden dzień...
I tak szczerze pisząc mogłabym zostawić to bez dalszego komentarza bo ciężko jest pogodzić się z tym, że czas zapierdziela aż tak szybko...
6 lat bo tyle właśnie kończył ostatnio Wojtek. Jak to 6? Przecież niedawno kończył 2... niedawno miał 3 i szedł do przedszkola... teraz ma 6 i niedługo idzie do szkoły...
To jest po prostu niesamowite, że dopiero co cieszyłam się z jego pierwszych zębów. Teraz też się cieszę ale z pierwszych wypadających... niedługo wypadnie mu jedynka
i choć pewnie nie jest to dla Was fascynujący temat, ja nie mogę tego przeżyć!
Kiedyś potrafił bawić się jedynie drewnianymi łyżkami a teraz buduje, konstruuje, wymyśla budowle, statki i pojazdy... Kiedyś jadł klocki, dziś wie do czego służą...
 


 
I to naprawdę bardzo dobrze wie co z nimi robić, jesteśmy pod wrażeniem jego pomysłami i konstrukcjami. Na urodziny dostał swoje ulubione klocki i naprawdę z małą pomocą taty ułożył wszystko!
 
 
 
Kiedy już w miarę ogarnęłam co miałam ogarnąć ( co mi oczywiście Zuza i tak porozwalała... to po co ja w ogóle to ogarniałam?) przyszedł czas na mnie... potem na Zuzannę, która widząc mamę, nie mogła być gorsza... Pierwszy raz dostała w ręce kolorową pomadkę i pięknie się wymalowała... Ale zanim ją dostała, oczywiście jej tego zabroniłam... Niestety, widząc jej focha i żal jednocześnie nie mogłam jej odmówić... ciekawe czy tak będzie ze wszystkim... ?! 
 
 






Wracając do początku, jak już wspomniałam czas leci jak dziki... aż mam ochotę bardziej dobitnie to napisać ale nie będę tu publicznie przeklinać ;) Wspomniałam wyżej, że Wojtek miał niedawno 2 lata... przecież Zuzanna będzie miała zaraz tyle... Niedawno przecież obchodziliśmy jej roczek... niedawno świętowaliśmy jej przyjście na świat!!!!!! 
 

W ciągu ostatnich 6-ciu lat wywrócił nam się świat do góry nogami, dorósł nam syn, dołączyła do nas Zuza... Już się nie nudzimy, nie byczymy na kanapie, nie oglądamy pół dnia filmów, skończyło się!
 
A skoro już o zmianach wspomniałam, to jest coś co się nigdy nie zmieni i pewnie Wojtkowi nie znudzi. Spiderman! Koszulki, zeszyty, plecaki, plakaty, ołówki... Spiderman musi być!
Mimo, że w serce Wojtka wkradają się Avengers i Transformersy, które mój syn również uwielbia, Spiderman jest pierwszym jego ulubionym bohaterem. Od kiedy pamiętam, zawsze kolor czerwony i niebieski dominował w naszym życiu.
Muszę przyznać, że nie pamiętam kiedy i jak dokładnie narodziła się ta fascynacja ale bardzo się cieszę, że mój syn ma kogoś takiego jak Spiderman i ma go tak naprawdę od zawsze!
Dlatego też nie mogło zabraknąć na jego 6- tych urodzinach tortu z najukochańszym bohaterem!
 

 
 
 
 Tym pysznym akcentem chciałam się z Wami pożegnać i życzyć udanej, słonecznej
i pięknej majówki, pełnej atrakcji, odpoczynku, relaksu... Bawcie się kochani
i odpoczywajcie! Ja uciekam się szykować do wyjazdu i ściskam Was mocno!   
Buziaki :*

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Jestem wyjątkowa!

Już na początku muszę Wam trochę ponarzekać na mojego męża! Przyznał się ostatnio, że nie czyta moich postów. Owszem, ogląda i podziwia zdjęcia ale czytać to już nie koniecznie bo nie ma czasu... Ale znam go już ponad 15 lat i wiem, że jest z niego leniuch i pewnie mu się nie chciało czytać :/ Ciekawe czy to przeczyta...!?
Jakieś dwa czy trzy posty temu mówi do mnie, że zdjęcia jak zwykle świetne ( skoro przeważnie on je robi to przecież nie może być inaczej!!!) i bardzo mu się podobają ale mój tekst jest strasznie chaotyczny... że skaczę z tematu na temat, raz piszę o tym a zaraz potem o tamtym. Nie spodziewał się, że mam taki styl pisania. Nie wiem czy był zawiedziony czy zszokowany czy zdziwiony... Taki mam właśnie styl ale to jest mój styl i dzięki temu czuję się wyjątkowo! No i też na tym właśnie stanęło! Jestem wyjątkowa! Mąż uratowany bo żona się nie obraziła :D



A wracając do moich chaotycznych tekstów, to fakt, trochę czasem sama się gubię
co i jak... W trakcie pisania tego postu już trzy razy zmieniałam jego tytuł. A teraz właśnie zmieniam koncepcję na resztę wpisu. Nie ukrywam, naszła mnie wena, złapałam kartkę i długopis i napisałam co mi ślina na język przyniosła. Ale to co napisałam już mi się nie podoba więc piszę teraz bardzo spontanicznie i prosto z głowy.
Chaos panował u mnie zawsze, panuje teraz i panować będzie. Pisząc teraz miałam dosłownie na myśli TERAZ! Wojtek poprosił o zupę, która się zaraz wygotuje bo zupa w kuchni a ja w salonie przy kompie... Zuza skacze po kanapie krzycząc w niebo głosy... ona chyba coś śpiewa, tylko co! Podsumowując... w poście chaos, w domu chaos, na zdjęciach chaos...




... i nawet dzień, w którym były robione dzisiejsze zdjęcia  nie należał do ułożonych. Miałam filmować sesję zdjęciową do włocławskiego portalu (Dd Włocławek- miss foto), potem się okazało się, że jednak z filmowania nici i w sumie niepotrzebnie przyjechałam. I zamiast siedzieć z mężem i dziećmi przy ognisku, piec kiełbaski i objadać się nimi to zrobiłam fotki do tego postu... czyli w sumie dobrze, bo inaczej postu by nie było:) I znów chaos... hahaha ale przecież nie może być inaczej bo ( powtórzę to jeszcze raz) jestem wyjątkowa!

A poza tym od jakiegoś czasu jestem na diecie i unikam takich smakołyków jak kiełbaski... albo nutella... albo pyszne smażone  tosty francuskie...


Dziś jest totalny chaos. Ten post miał być modowy stąd ten filmik. Post nie jest modowy.  Miała być do filmu muzyka... ale mi nie wyszło a w związku z tym, że już nie mam czasu na kombinowanie i naukę podkładania dźwięków to jest jak jest :) Miłego oglądania modowego filimiku bez muzyki ;) Chciałabym się wytłumaczyć dlaczego film nie jest choć w miarę profesjonalny ale musiałabym napisać, że jestem zbyt chaotyczna żeby było idealnie a co za tym idzie... że jestem wyjątkowa... ale nie będę się powtarzać!



czwartek, 16 kwietnia 2015

Reklama!

Hej. Podczas ostatniego wypadu do Kutna, przy okazji sesji rodzinnej- ""W końcu", miałam jeszcze jeden plan do zrealizowania. Chciałam zrobić reklamę Hotelu PaOla. Przy okazji miałam wypromować trochę siebie i fotografa Wojciecha Balczewskiego. Reklama miała być profesjonalna!!! Poważny hotel, poważni i dorośli ludzie... dlaczego miałoby nie wyjść...
Wyszło! Tylko inaczej niż miało wyjść. Zamiast profesjonalizmu i powagi była kupa śmiechu... Nie wyszło profesjonalnie, pewnie już się domyślacie ;) Biorąc pod uwagę to, że limit mojej odwagi i śmiałości przed kamerą i publicznością wyczerpałam jeszcze jako mała dziewczynka, mogłam się domyślić, że z profesjonalizmu nici :/ Do tego dołożyć zwariowanego fotografa/ kamerzystę, chichoczące się zza drzwi dzieci i rozbawionego całą sytuacją męża.... No nie da się na poważnie nic zrobić!!!
Trudno, jest jak jest, przynajmniej można się pośmiać:) Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma! Reklama wyszła przezabawnie, jak to mój Wojciech mówi!
Dotyczy ona konkretnego pokoju, naszego apartamentu... z resztą co ja będę Wam tłumaczyć... sami zobaczcie i posłuchajcie...



 
 
 
 


Efekt końcowy całego zamieszania:



Więcej zdjęć hotelu znajdziecie na www.hotelpaola.pl
Zapraszam!


środa, 8 kwietnia 2015

Kurczakowo czy kura domowa... jak kto woli...


Cześć Wam :) Kurczakowo bo tak właśnie określił mój wygląd synuś a jeśli chodzi o kurę domową to... mąż :/ 
 Wojtkowi z kurczakiem skojarzył się kolor żółty a mężowi żółty z kurczakiem a co za tym idzie... kurczak z kurą, a że ja od rana w święta w kuchni to wyszło, że kura domowa ze mnie hahahaha
Bardzo śmieszne...!!!  Ma szczęście bo dodał "niezła" więc aż tak bardzo zła nie byłam ;)  
  

W związku z tym, że Wojtek niekoniecznie zna znaczenie kury domowej i nie rozumie dlaczego kura jest domowa skoro mieszka w kurniku a kurnik to przecież nie dom...
tzn. dom ale kury, a nie nasz... taki dla ludzi. Dla niego kura jest kurnikowa a nie domowa... Ha! Lubię to!
Ale wracając do początku wątku, że niekoniecznie zna znaczenie tego tak powszechnego określenia, wolał mówić, że wyglądam kurczakowo bo: żółta koszula to brzuszek kurczaka, czerwona spódnica to dziób kurczaka a czarne rajstopki to nóżki kurczaczka.


Też nie do końca było tak pięknie bo potem stwierdził, że kurczaczki są brudne bo dużo biegają po dworzu a ja jestem czysta :/ Więc wychodzi na to, że nie do końca taki ze mnie kurczak... no więc co? Zostaje kura domowa?  


A niech zostanie... co tam. Przecież to nic złego. Lubię gotować, kombinować a ostatnio nawet zaczęłam troszkę piec... nie ważne, że mi nie wyszło to co chciałam żeby wyszło ale nie ma tego złego bo desery wyszły pyszne. Kiedyś nawet zrobiłam tort bezowo- czekoladowy! Sama! Ale teraz nie będę Was już zanudzać moimi kulinarnymi sukcesami ;)
Ale pochwalić się mogę moim jednym sukcesem, moją Zuzanną, której nikt nie próbował do niczego ani nikogo porównywać... ona zawsze jest dla wszystkich po prostu śliczna!
Mój drugi sukces natomiast czekał na zająca i nie chciał zdjęć! Wolałby pewnie zdjęcia z zającem
a nie kurczakiem... kurczaki nie przynoszą prezentów na Wielkanoc :/


A skoro już o zającu wspomniałam... Wy też chowacie swoim pociechom prezenty? Czy Wasze dzieciaki wierzą w zająca? A może przebieracie się za zające?
I tym pytaniem a raczej pytaniami już się z Wami pożegnam.
Czekam na Wasze odpowiedzi!
Pa pa!



p.s. ja wiem, że jest już dawno po świętach a ja teraz dopiero o nich piszę ale wiecie jak u mnie jest... urwanie głowy, żeby gorzej tego nie określić i dlatego nie miałam czasu wcześniej... :/ No cóż, życie ;)
uciekam.... buziaki...