środa, 29 lipca 2015

Podróże, wycieczki i inne biwaki!

Witam Was.
Dzisiejszy post zainspirowany był naszym ostatnim wyjazdem w Góry Sowie. 
Napisałam o podróżach, dzieciach, emocjach i atrakcjach...
Z reguły zawsze piszę da wszystkich, dla tych co dzieci maja i dla tych co jeszcze cieszą się wolnością ;)  Ale dzisiejszy post wyjątkowo dedykuję wszystkim rodzicom, którzy jeżdżą z dziećmi mniej lub więcej, którzy szukają dla dzieci różnorodności w spędzaniu wolnego czasu, którym zależy aby ich dzieciaki poznały nowe tereny i nowe atrakcje. Rodzicom, którzy mimo wielu trudności starają się pokazać dzieciom nasz świat!
Zapraszam Was serdecznie na post, miłego czytania i oglądania :) 
 

Dla nas nasze dzieci są najważniejsze i mam nadzieje, że dla Was wszystkich Wasze też są naj!  Wszystko co robisz, robisz dla dzieci. Poczynająć od obiadu a kończąc na wyjazdach i wyborach atrakcji. To już nie te czasy kiedy patrzysz na swoje potrzeby, że jedziesz tam, gdzie przede wszystkim Tobie będzie dobrze. Teraz najważniejsze są dzieci!
 

 
O każdym naszym wyjeździe czy daleko czy blisko decyduje ilośc i jakośc atrakcji dla naszych pociech. Sam już wyjazd jest oczywiście dla dzieci. Czy na noc czy na dwie, zawsze robimy to po to, żeby dzieci miały frajdę, żeby zobaczyły i poznały nowe miejsca. Ważne dla mnie, dla nas, naszej rodziny jest by dzieci wiedziały co to wakacje nad jeziorem, czym różni się to od wakacji nad morzem i jak wyglądają góry! Niech wiedzą jaka frajda jest pod namiotem, ile tam łazi robali i pająków; niech wiedzą jak super i wygodnie jest w hotelu gdzie nie robisz nic i to nie Ty podajesz posiłki ale tym razem to podają Tobie!
Aaaa... i nie ma tam obleśnych pająków ;)
I niech się wali i pali, niech nam w końcu te płytki z balkonu odpadną ale nigdy, przenigdy z wyjazdów nie zrezygnujemy! Przecież to wszystko dla tych naszych dzieci... Niech się uczą, niech wiedzą co sie dzieje, niech poznają nowe miejsca.
Niech po prostu będą szczęśliwe!
 

 
Chcę zaszczepić moim dzieciakom aktywne spędzanie czasu, chcę by pakowanie
i spontaniczny wyjazd na jedną noc nad morze nie sprawiały im problemu. Chcę by nie zrażały się kilkugodzinną jazdą samochodem. I wiecie? Udało się! Wojciech jak słyszy
o wyjeździe to już przebiera nogami z niecierliwości, już się doczekać nie może kiedy
i jakie będą atrakcje. Choć dla niego sam wyjazd i obiad w McDonalds jest już ogromną atrakcją ;) Zuzka jeszcze nie ogarnia tematu za bardzo choć piszczy z radości jak brat! Ale niech się już przyzwyczaja. Choć póki co większość drogi krzyczy i płacze to my też się nie zrażamy do podróży i brniemy dalej w te nasze wycieczki...
 
 
 
Wracając do wspomnianych wcześniej atrakcji...
Wybraliśmy się rodzinnie do Czarnej Góry.
Dosłownie rodzinnie, bo oprócz naszej czwórki pojechali jeszcze nasi rodzice.
Jedni i drudzy. Nie zabrakło oczywiście najważniejszego członka naszej rodziny- psa!
 
 
 
Uwielbiamy Czarną Górę za widoki, za pyszne jedzenie, za klimat, przyjaznych ludzi 
i oczywiście atrakcje! Atrakcjami były już sam spacer, wspinaczka po górach...
 
 
i wjazd wyciągiem kilka metrów nad ziemią. 
 
 
 
 Atrakcją jest szukanie w górskich lasach niedźwiedzia i wyobrażanie sobie co jest za tymi górami!
 
 
Niedźwiedzia niestety brak a historii o tym co jest tam daleko, za siedmioma górami było mnóstwo...
Zamek z księżniczką i smokiem, inna planeta, potwory i jaskinie, morze...
Wyobraźnia nas poniosła...
 
 
Atrakcjami nie są tu konkretne gry i zabawy, samo spędzanie czasu na świeżym powietrzu i poznawanie górskich terenów jest już świetną zabawą!
No i oczywiście robienie zdjęć jest super atrakcją i zabawą, szczególnie dla mnie ;) :P
 
 
 
Ale największą atrakcją była dla nas Czarna Żmija. Jest to najdłuższa w Polsce zjeżdżalnia grawitacyjna i nie tylko Wojtek dobrze się na niej bawił...
 
 
Wojtek się troszkę bał i cały czas przypominał o hamowaniu...
mój mąż natomiast nie pamiętał o tym wcale.... ;)
 
A po tych wszystkich emocjach, krzykach, spacerach i szaleństwach na szczycie Czarnej Góry nadszedł czas na chwilę relaksu dla mamy... tata zajął się kuflem zimnego piwa, dzieci zabawkami i grami w kąciku zabaw a mama pyszną kawą...
 
 
Tak jeszcze mi do głowy przyszło jedno na koniec... ja wiem, że do szczęścia dzieci nie są potrzebne wyjazdy, weekendy i inne podróże. W domu też mogą być szczęśliwe! Wszystko przecież zależy od nas rodziców! Zdaję sobie sprawę, że nie każdy może sobie pozwolić na wyjazd. Ale naprawdę nie widzę problemu żeby trochę zaoszczędzić, pożyczyć namiot, wsiąść w auto i jechać na biwak na kilka nocy! Nie piszę tu o wielkich wojażach, choć takie mi się marzą. Chodzi mi o małe, krótkie wycieczki, które dadzą dzieciakom i rodzicom pewnie też, radość i możliwość poznania czegoś nowego. Ja często obserwuję innych, ich podróże po świecie. Oglądam ich zdjęcia z zazdrością.  Pozytywną zazdrością, która daje mi kopa i motywację. Ale wiem, że inni też patrzą tak samo na mnie. Małe, krótkie podróże ale jakże przyjemne, radosne i ciekawe...
Mam nadzieję, że i tym razem się mną zainspirujecie, tak jak ja inspiruję się innymi i ich podróżami...
 
Kochani, chciałabym Was jeszcze zaprosić na post z kwietnia z zeszłego roku, gdzie znajdziecie więcej zdjęć z Czarnej Góry.
 
 
Dzięki za odwiedziny, za wszystkie miłe słowa, które do mnie od Was trafiają :)
3majcie się :)
Słońca i uśmiechu Wam życzę :)
Pa!


poniedziałek, 20 lipca 2015

Z dziećmi wcale nie jest tak fajnie!

Cześć. Wczoraj wspomniałam w rozmowie z mężem o blogu i zdjęciach... Po chwili zastanowienia on na to:
- " Na bloga?, przecież już chyba z pół roku nie ma tam nic nowego, weź się do roboty"

No to się wzięłam. Rzeczywiście przez ostatni miesiąc nic tu nie pisałam, przepraszam Was :)
Muszę się w końcu wziąć za to bo zdjęć, które czekają na kompie do następnych postów mam naprawdę sporo.
Ale wiecie jak to jest, są rzeczy ważne i ważniejsze. Te ważniejsze to oczywiście dzieci, które absorbują mój cały wolny czas. Czy ja napisałam wolny? Wróć.... " mój cały czas"!
:D
Wstęp napisany, czas na rozwinięcie... zapraszam do czytania:)

Jakiś czas temu na fb wstawiłam post o dniu bez dzieci.... i jak się okazało...
z dziećmi zawsze jest najfajniej. Nie będę już się tutaj powtarzać i rozpisywać na ten temat, wpadajcie TUTAJ i przeczytajcie.

Pisząc tekst do tego wpisu i analizując sobie wszystko dochodzę do wniosku, że wcale nie jest tak najfajniej jak mi się wydawało...
Czytajcie dalej...

Choć wiadomo, że nie ma z nimi spokoju, nie wejdziesz grzecznie do restauracji, nie zjesz, nie posiedzisz, nie zrelaksujesz się i nie odpoczniesz...
Tzn. może i się zrelaksujesz i zapomnisz na chwilę o wszystkim ale to na pewno nie przy moich dzieciach!!!
Ale i tak największą radością jest patrzeć na nie jak szaleją za gołębiami, jak Zuza zachwyca się koniem i uczy robić " iiihhaaaa". Z zachwytem patrzysz na Wojtka, który wsłuchał się w historię o zamku, gdzie mieszkał król, gdzie była bitwa, gdzie byli rycerze...
I to akurat jest fajne!!!

Na spacer po Starym Mieście w Warszawie wybraliśmy się spontanicznie przy okazji wizyty w Warszawie w sprawach służbowych. Mimo, że temat do załatwienia nie był prywatny to dzieci tym razem pojechały z nami. Jest prawdopodobieństwo, że po wtargnięciu moich szatananów do biura, gdzie musieliśmy spędzić parę chwil, już nikt nas tam więcej nie wpuści! :/
Życie!
 
Wspominając już dużo wcześniej miałam w tym poście pisać, że z dziećmi zawsze jest najfajniej... ale wiecie co? Napiszę też, że wcale nie jest tak fajnie i będę szczera! Napiszę  co mnie wkurza w moich dzieciakach...
Najbardziej wkurza mnie zachowanie Wojtka, który nie jest usłuchanym chłopcem i za każdym razem jak proszę o jakieś ujęcie to albo krzyczy, albo stroi głupie miny albo udaje, że właśnie się uderzył i wyje!
I to już nie jest fajne!!!

Nie wiem co mu szkodzi zrobić kilka zdjęć, stanąć razem z Zuzką i chwilę zapozować.
Dobra, bez przesady!!! Przecież nie musi pozować, wystarczy, że nie będzie wariować!

Nie tylko z robieniem zdjęć jest taki problem. Kiedy prosisz Wojtka o posprzątanie pokoju albo czegokolwiek innego to akurat go strasznie bolą nogi albo ręce i nie może się ruszać! Jest płacz a nawet rozpacz bo on nic nie może przecież robić kiedy tak bardzo go boli. Ale jak słyszy o lekarzu to już troszkę mu lepiej ale jeszcze musi poleżeć :/


Najlepiej to go nie prosić o nic. Ile on się musi nastękać zanim wykona prośbę. Zuzka widząc co się dzieje, oczywiście naśladuje brata. Choć ona najmniej głupieje...
na szczęście ;) Ale za to ucieka zawsze i wszędzie... Nie mam aż tak dobrego aparatu żeby ją uchwycić w ruchu i zachować idealną ostrość, a szkoda bo miny i jej uśmiech od ucha do ucha są przeboskie! Biegnie gdzie popadnie... a może raczej ucieka przed mamą?... nie patrzy pod nogi, potyka się , przewraca i jest ryk! Na szczęście nie długi bo wystarczy szybko odwrócić jej uwagę i już się za parę sekund śmieje! Zuzka to twardziel, ma to po mamie :)
Taaaa.... znaczy po tacie miało być, oczywiście!!!
p.s. pozdrawiam Cię mężu :*



Wracając do głupot i niewłaściwego zachowania dzieci, mój mąż widząc to wszystko oczywiście za spokojny nie jest, ja dokładam do pieca bo nie robi zdjęć a dzieciaki
i tak nie słuchają i robią swoje... masakra!!!

Jak widać nie zawsze jest tak fajnie, choć wiadomo zdjęcia nie są najważniejsze!
Ale trochę są jeśli się prowadzi bloga. Ja wiem, że za często się go nie prowadzi w moim przypadku, bo nie często wstawiam posty. Jak dzieci moje zaczną rok szkolny i jak już ogarnę całą chałupę po wakacjach to postaram się częściej pisać. A jak już moje dzieci będą duże i nie będę miała co robić to będę Was zanudzać codziennie... ewentualnie co drugi dzień ;)




 
Miałam w głowie trochę inny tekst na dzisiejszy wpis ale oczywiście z braku czasu go nigdzie nie spisałam a że z moją pamięcią nie jest już tak wcale idealnie to wyszło coś innego. Ale po analizie tekstu uważam, że nie jest tak źle. Zawsze mogło być gorzej!
Z resztą jak zacznę teraz wymyślać coś innego to chyba nie wstawię nic już w tym miesiącu z braku czasu. Poza tym Zuzka uwiesiła się przy cycu i niekoniecznie mi z tym wygodnie więc będę spadać bo jak siedzę nieruchomo to mnie zawsze córka dopadnie
i dlatego wolę być w ruchu albo chociażby w pionie... choć i tak też czasem zdarzało mi się ją karmić... ;)
Sprawdzę jeszcze kilka razy czy nie popełniłam jakiś błędów bo czasem je popełniam i uciekam... :/

  ***






Sprawdziłam i spadam :) Do następnego razu :)