niedziela, 7 lutego 2016

Czerwona torebka!

 
Każdy z nas ma coś lub kogoś, kogo i co kocha nad życie. My matki, wiadomo,mamy swoje  pociechy :) My kobiety kochamy zakupy, ciuchy, buty i torebki... My łakomczuchy mamy to do siebie, że kochamy słodkości... A gdyby tak to wszystko co kochamy połączyć i móc mieć nowe torebki, jeść do woli i jeszcze do tego mieć z kim!!!
Szaleństwo!!!


Kiedy dostałam tę piękną i słodką torebkę od Tortownia Kujawska- Włocławek nie mogłam się oprzeć by jej nie zjeść od razu... Choć nie ukrywam, że było mi jej szkoda... Nie mam w swojej garderobie czerwonej torebki a ta była idealna :)
 

 
Ale cóż, nic nie trwa wiecznie, więc torebkę trzeba było zjeść. Nie, nie... nie to, że płakałam jak ją jadłam.... przeciwnie. Cieszyłam się jak dziecko zjadając kawałek po kawałku. Moja torebka miała smak lata, wypełniona była truskawkami i przepysznym, prawdziwym kremem śmietanowym...
Uwielbiam takie świeże, lekkie smaki. Nie ważne było ile ma kalorii, nie liczyło się to, że na pewno nie pójdzie w cycki... Liczył się smak i świetna zabawa!!!



„Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to czym dzieli się z innymi.”

           Jan Paweł II             
 
 
I chodzi tu nie tylko o wielkie czyny,  a może właśnie o te małe, malutkie...
Dzielenie się najdrobniejszymi rzeczami, nawet smakołykami czyni nas lepszymi. Co to by było za życie gdybyśmy nie mogli dać innym czegoś od siebie... Jakimi byśmy byli ludźmi gdybyśmy nie dali trochę siebie... Całe nasze życie polega na dawaniu, na pomaganiu, na uwzględnianiu innych istot żyjących obok nas. Jaką ja bym była matką, jakim samolubnym człowiekiem gdybym się z moimi dziećmi nie podzieliła moją torebką...
Jakim biednym byłabym człowiekiem nie mając z kim się nią podzielić...
 
Kilka lat temu podzieliłam się swoim życiem, swoim całym światem z Wojtkiem
i z Zuzką. Dzielę się tym po dziś dzień i pewnie już tak zostanie na długie lata... 
Mimo wielu przeszkód i problemów, mimo szału (delikatnie pisząc), do którego mnie czasem doprowadzają moje dzieci, cieszę się bardzo, że je mam i mogłam z nimi zjeść moje czerwone cudo!
Doceniajmy co mamy i cieszmy się tym co jest!
  

Nie zapomniałam też o mężu, z resztą prawie zawsze o nim pamiętam. Kawałek tortu też mu się należał. Zjadł z przyjemnością, choć nie ukrywam, że kawałek jego kawałka oczywiście musiałam  zjeść... No co... Przecież trzeba się dzielić ;)



                Chciałam Was jeszcze zaprosić na mojego fanoage'a (TUTAJ) Czeka tam na Was zabawa, pyszny i piękny tort może być w zasięgu Waszej ręki, więc wpadajcie!!! 
 
Miłego tygodnia :D :*

poniedziałek, 1 lutego 2016

O rozpieszczaniu słów kilka

 
Hejka. Dzisiejszy temat nasunął mi się pod wpływem dyskusji, w której brałam jakiś czas temu udział. Chodziło o rozpieszczanie dzieci. Niektóre mamy pisały, że rozpieszczają swoje pociechy poprzez kupowanie im drogich zabawek i ciuchów,
inne mówiły o przytulaniu, grach i zabawach.
Wywiązał się mały spór o to, która matka lepsza... tak to odebrałam... Ale przecież wiadomo, że każda z nas matek, chce dla swojego dziecka jak najlepiej i każda jest dla swojej pociechy naj!
 
Jeśli o moje rozpieszczanie chodzi to...
Wojciech nie był zbyt rozpuszczony... za to teraz nadrabia ;)
Już nie raz o tym pisałam, że był dzieckiem raczej oschłym, nie lubił się tulić i całować. Bawić, najlepiej bawił się sam. Głupotki owszem, lubił ale żeby je wyjątkowo uwielbiał... raczej nie.
Jego średnia sympatia do przytulasów czasem wcale mi nie przeszkadzała a wręcz miałam ją totalnie gdzieś i musiałam od czasu do czasu Wojtka dorwać i na siłę wypieścić, wyściskać, wycałować i tulić. Tak ładnie to napisałam ale w rzeczywistości wyglądało to jak tortury :/
Może właśnie dlatego nie lubił się zbytnio przytulać... :/
 
Nie kupowaliśmy mu drogich zabawek, nie miał zawsze tego co chciał. Ale za to teraz ma... Chce lego to ma lego... Jest to jego pasja, uwielbia składać i budować, widać, że interesuje się tym całym sobą, więc kiedy zasłuży ( a czasem nawet jeśli nie) to dostanie co chce.
Zaczął też częściej się przytulać. Pewnie się na rodziców napatrzył choć widać po nim krępację i nieśmiały uśmiech kiedy na nas patrzy. Zuźka widząc takie zachowanie od razu biegnie do nas z krzykiem " Ja też!!!"
Wojtek stojąc z boku szykuje się już do ataku, bo ile można na nas patrzeć! Wskakuje na nas nie patrząc oczywiście czyją głowę zgniecie...
Czasem kończy się taka zabawa płaczem któregoś z nas bo kolano w oku to nic przyjemnego. Ale muszę przyznać, że te łzy i żal są warte tych kilku minut rodzinnego szaleństwa.
I tak też właśnie rozpieszczamy nasze pociechy. Pozwalamy im włazić na głowę i skakać po nas jak po worku kartofli.
 
Patrząc z perspektywy czasu Zuzanna ma chyba lepiej niż jej brat w jej wieku. Na pewno ma, samo to, że ma brata... Wojtek przecież był sam.
Jemu częściej się odmawiało bo z jednym dzieckiem łatwiej było wojować niż teraz 
z dwójką.
On szybciej rozumiał i godził się ze słowem "nie".
Natomiast Zuzka... o matko... czasem to ja po prostu nie wchodzę z nią do sklepu! Strach się bać kiedy jej odmawiam, czego zbyt często nie robię... niestety. I tak właśnie się moje dziecko rozpieściło... tzn. niekoniecznie samo ;)
Do tego wszystkiego dochodzi mój synek ukochany, który jest coraz bardziej świadomy życia i świata, co też całkiem nieźle potrafi wykorzystać ;)
Skoro Zuza ma, to on też chce! Sprawiedliwość musi być!
Na szczęście nie zawsze a wręcz rzadko są to drogie zachcianki. Batonik czy tabliczka czekolady... a raczej batoniki i tabliczki czekolady... to nie jest wielki wydatek. Choć się zastanawiam czy to naprawdę chodzi o wydatki? Raczej o szczęście dziecka, jego uśmiech i radość.
My mamy też musimy być uśmiechnięte i uradowane, dlatego też musimy się czasem rozpuścić i pozwolić sobie na chwilę zapomnienia... nie zawsze z tabliczką czekolady... czasem z nową sukienką, swetrem czy torebką,
po które zapraszam Was oczywiście do FASHION ITALIA!!!
 
 

A wiecie chyba, że szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko :D
 




Rozpieszczajcie się kochane kobitki do woli, kupujcie co chcecie i ile chcecie!
 
Sumując mój dzisiejszy wpis... niech każdy rozpieszcza na swój sposób, niech każdy robi to tak, żeby nikomu krzywda się nie działa a wokoło radość panowała ;)
 
 
________________________________________________________________
 
Chciałam Was serdecznie zaprosić na Dzień Dobry Włocławek, gdzie znajdziecie więcej zdjęć.
 


Do zobaczenia wkrótce :*
 



wtorek, 26 stycznia 2016

Nie bądź matka taka mądra...

Witam Was serdecznie. W końcu znalazłam chwilkę by usiąść w spokoju z kawą i napisać dla Was post. Nie miałam pomysłu co do dzisiejszego postu. Jak zawsze wszystko wychodzi u mnie spontanicznie ;) 
Szczerze pisząc, umawiając się na sesję z WOJCIECH BALCZEWSKI- FOTOGRAF nie miałam żadnych planów co do zdjęć. W ostatniej chwili wymyśliłam futro mojej babci
i frędzle. Miało być boho.... Czy jest? Nie znam się za bardzo ale myślę, że trochę jest.
A dlaczego klimaty boho są dziś na blogu? Tuż przed sesją zobaczyłam na instagramie konkurs organizowany przez ELLE i W.KRUK. Za najlepszą stylizację
w stylu boho można było wygrać bransoletkę z najnowszej kolekcji KRUKA. 
Konkurencja była dość spora, co niektórzy w boho się urodzili, więc nie liczę na wiele...
Mimo, że wyników konkursu jeszcze nie ma to ja już skaczę z radości.
Samo to, że w końcu zaczęłam coś robić, napisałam post. Kolejne zdjęcia już w planach, trochę się będzie działo... czekam na śnieg i piękną sesję, którą otrzymałam w ramach współpracy, będzie też słodko i walentynkowo... to już niebawem na blogu...
 
Tylko musicie być cierpliwi, taka moja rada... ;)
 
 
A skoro już o radach wspomniałam, to zapraszam Was na wpis właśnie o nich!
 


Kiedyś mi się wydawało, że pozjadałam wszystkie rozumy, że jestem stanowczą 
i odpowiedzianą za swoje czyny, słowa i rady mamą. Jaka ja mądra byłam dając rady innym... Ile razy mówiłam:
 
"No co Ty wyprawiasz? Twoje dziecko nie umie samo zasypiać u siebie w łóżeczku? Rety, zostaw je w pokoju, chwilę popłacze i mu przejdzie!!!"
Hahahaha... gówno prawda!!! Wiecie ile razy ja zostawiałam Zuzkę w pokoju, żeby chwilkę popłakała, żeby się nauczyła samodzielnego zasypiania?
Może trzy... a może nawet dwa :/


"Jak to, Ty jeszcze karmisz? Oszalałaś? Przecież to już dwa lata.... chyba starczy tego dobrego! Im dłużej karmisz tym gorzej Ci będzie później dziecko odzwyczaić... mówię Ci! Pomyśl nad tym"
To się nagadałam :/


 "Co to znaczy, że nie możesz iść zrobić w spokoju kupy? Bo dziecko za Tobą płacze?
Powaliło Cię?! Nie można aż tak przesadzać!!!"
Hmmmm... jednak można :/

"Naprawdę nie rozumiem dlaczego w tym wieku Twoje dziecko pije mleko z butelki! Przecież to już nie jest dzidzia!!!"
Obawiam się, że mnie czeka to samo!


"Nie możesz pozwolić dziecku na to by robiło co chciało... Jak Ty potem sprzątniesz tą mąkę i bułkę tartą z podłogi?!"
Normalnie... odkurzaczem!!!

Nie rozumiałam więzi tak silnej między matką a dzieckiem... Nie rozumiałam jak to jest
i nawet nie starałam się zrozumieć bo przecież ja będę inna!
Ja będę stanowcza i konsekwentna!


Wojciech to była taka Zosia samosia.... wszystko chciał robić sam, nie potrzebował nadmiernych przytulasów, całusów i atrakcji... Co to za atrakcja siedzieć z matką
w kiblu... hahahaha...
Ale dla Zuzy akurat jest to atrakcja!!! Jakby innych miała mało!


Zuzka jest bardziej rozpuszczona i wypieszczona... więcej rzeczy robi się pod nią dla świętego spokoju... mamy dość już płaczu... wolę, żeby rozsypała mąkę niż wyła
i tupała godzinami.
Dlatego tak ciężko jest czasem wytrwać w swoich postanowieniach, w takich chwilach ze zwykłego lenistwa zapominam o radach, które dostawały ode mnie koleżanki.

Ale mimo, że czasem ręce opadają to jeszcze mam trochę siły żeby walczyć i trochę córkę nauczyć samodzielności. Staram się odseparować to moje małe paskudztwo od siebie... Mimo jej płaczu i miliona pytań "a mama?" zaprowadzam ją od czasu do czasu do dziadków... na noc oczywiście :)
Wiadomo, że żal mi trochę dziecka kiedy się smuci ale przecież krzywda jej się tam nie dzieje. Tu staram się być twarda i nie dzwonić co 5 minut, nie chodzić i nie sprawdzać. Tu akurat sama ze swoich rad korzystam. "Bądź silna, przecież nic złego jej się tam nie dzieje. Ciesz się wolnością!"
 Przecież wiadomo, że zawsze po nią wrócę i nigdy nie zostawię!
Choć czasem kilka dni i nocy spokoju by się bardzo przydało ;)
Tylko nie wiem co na to dziadki!

Podsumowująć dzisiejszy wpis... nie bądź matka taka mądra!!! Już nie będę się wymądrzać... no może tylko troszkę... ale dopóki sama się na własnej skórze nie przekonam z czym mam do czynienia... będę cicho :)
 
A jakie Wy swoje zasady łamiecie, jakie postanowienia idą w niepamięć? Jesteście konsekwentni w tym co robicie?
 
 
______________________________________________________
 
Na koniec chciałam podziękować oczywiście
FASHION ITALIA za naszyjnik;
oraz babci za pożyczenie futra :)
Często też pytacie o sukienkę cekinową, którą mam na sobie. Kupiłam ją we Włocławku na rogu Placu Wolności i Kilińskiego w "DALLAS JEANS", gdzie Was serdecznie zapraszam!!!
 
To tyle formalności na dziś. 3majcie się :*

wtorek, 5 stycznia 2016

Postanowienia...

Hej Wam wszystkim w Nowym Roku :) Mam nadzieję, że podobnie jak i ja, wkroczyliście w rok 2016 pewnym krokiem, nie bojąc się o to, co przyniesie jutro! Zawsze tak mam na początku roku, nawet kiedy zaczynam zdawać sobię sprawę z tego, że moje postanowienia noworoczne, jak zwykle z resztą... szlag trafi ;) W tym roku jedno już spełnione: karnet na siłownię kupiony... teraz zostaje tylko tam dotrzeć i zamiast gadać na około ze wszystkimi, zacząć podnosić tyłek i gubić to co zbędne. Śmieję się sama do siebie, że jeszcze do klubu nie dotarłam, nic nie zrzuciłam, jeszcze niczego się nie pozbyłam a już cieszę się jak dziecko :D
Wspominałam też ostatnio na moim fanpage'u o innych postanowieniach, o tym, że czasem jestem podłą żoną i niestety też matką...
Moje kolejne postanowienie, oprócz tego, że biorę się porządnie za pisanie dla Was,
to ograniczenie krzyku.. mojego krzyku... stąd właśnie moje przyznanie się do podłości...
Niestety nie jestem idealna, choć chyba nawet nie chciałabym być, krzyczę, kłócę się, zawsze muszę postawić na swoim a jak nie mogę to się wściekam jak Zuzka, która przed obiadem nie dostała cukierka! No właśnie wyjaśniło mi się po kim ona tak ma :/ Wojtek też czasem daje nam w kość, potrafi krzyknąć, tupnąć na nas nogą... ciekawe czy też ma to po mnie?...
Zaraz, zaraz... mój mąż też do wyjątkowo spokojnych nie należy. Jest człowiekiem energicznym, wybuchowym, szalonym, lubiącym spontany i dobrą zabawę. Myślę, że nasze dzieci są niezłym miksem mnie i swojego taty! Ale są jakie są a nasza rola taka, żeby im pokazać co jest dobre a co złe. Im więcej na krzyczącą matkę patrzą
(albo ojca... ;P) tym więcej krzyczą one! Fakt, że czasem potrafią nas wyprowadzić
z równowagi, że często przez zachowanie dzieciaków dostaję kurwicy i najchętniej to bym pozamykała je wszystkie w piwnicy!!! Ale czy tylko ja tak mam? Założę się, że nie :)
W tym roku postanawiam gryźć się w język za każdym razem jak będę chciała powiedzieć a raczej wykrzyczeć coś okropnego. Postanawiam, że zanim coś powiem lub zrobię to wyjdę z pokoju ( bo z siebie wyjdę bankowo...) i policzę do 100 albo najlepiej do 1000... im dłużej tym lepiej ;)
Wiem, że to pomaga, wierzę, że lepiej jest dziecku powiedzieć w miarę spokojnie, wytłumaczyć nawet jeśli doprowadził Cię do szewskiej pasji. Lepiej jest na spokojnie podejść do problemu niż wydrzeć się na cały regulator a przy okazji nieświadomie popluć siebie i wszystkich naokoło... à propos:
Kiedyś przy jakiejś aferze, kiedy mąż dawał ostrą reprymendę Wojtkowi, kiedy nachylony nad nim tłumaczy (delikatnie pisząc) co i jak, nagle słyszymy:
-" Nie pluj na mnie..."
No i wtedy padłam, mąż mój zamarł i nie wiedział czy śmiechem wybuchnąć przy wszystkich czy jednak nie pokazywać Wojtkowi rozładowania napiętej atmosfery
i wybiec z pokoju...
I to moje/ nasze kolejne postanowienie noworoczne.. nie będziemy więcej pluć na nasze dzieci!!! Obiecuję ;) :P
Ja nie pamiętam jak się czułam, kiedy to moi rodzice czy dziadkowie darli się na mnie... ale widząc mojego, małego Wojtka i jeszcze mniejszą Zuzię serce mi się kraja, że ich własna, prywatna, matka drze się bezsensu i naraża ich małe serduszka na dodatkowy stres... to jest okropne... Domyślam się jaki strach i żal mogą wtedy czuć... Wiadomo, że i tak pewnie krzyknę nie raz, nie dwa ale postaram się robić to jak najrzadziej i jak najciszej.. o ile w ogóle jest możliwe krzyczeć ciszej...
Moje postaniowienie dotyczy również męża... bo ciągle tylko o dzieciach i dzieciach... ;)
Też postaram się trochę spokojniej do mojego wariata a czasem furiata podchodzić!

Ponieważ jeszcze żyję imprezą sylwestrową i na prawdę bardzo miło ją wspominam to wstawiam Wam małą fotorelację z sylwestra, który odbył się w sali bankietowej PaOla
w Kutnie. Za wszystkie zamazane zdjęcia podziękujcie mojemu mężowi a raczej barmanowi w drink barze... bo to w sumie on polewał :)










Kochani, chciałabym Was jeszcze serdecznie zaprosić na bal karnawałowy, który odbędzie się 30.01.2016 r. w Sali Bankietowej PaOla o godz 20:00.
Szczegóły pod numerem tel. 607677151 lub 607677247
Zapraszam!!!




                        I na koniec jeszcze chciałam Wam życzyć wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, spełnienia marzeń i Waszych postanowień, dużo uśmiechu i kupę radości, nowych wyzwań, zawsze różowych okularów, zdrowia, szczęścia, dużo kasy, dużo dzieci... ;P
WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE!!!











środa, 23 grudnia 2015

Wesołych Świąt!

                          Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam wspaniałych, ciepłych i radosnych chwil spędzonych z rodziną i przyjaciółmi.  

                          Życzę Wam jeszcze samych pyszności na stole, mnóstwa prezentów pod choinką i przede wszystkim szczęścia, uśmiechu, zrozumienia i cierpliwości!

Życzę Wam również mnóstwa moich postów i ciekawych tekstów do czytania ;)

Przepraszam... nie mogłam się powstrzymać ;) 

 

Kochani, chciałam Was zaprosić do oglądania sesji świątecznej, która odbyła się oczywiście w ostatniej chwili ale jak już wcześniej pisałam... lepiej późno niż wcale :)
To jest typowy wpis świąteczny i chciałam tu główne złożyć Wam życzenia o pokazać piękny świecący zamek w centrum mojego miasta, więc czytania nie będzie dużo...


... ale chciałam Wam napisać tylko o bardzo miłym, wręcz przemiłym incydencie, który mnie spotkał podczas sesji ( pomijając oczywiście współpracę z Wojciech Balczewski- fotograf... )

Podeszła do mnie Pani z synkiem z prośbą o zdjęcie ponieważ synek chciał fotkę z Panią Mikołajową... to było tak przesympatyczne, że aż zaniemówiłam. 
Jeśli akurat trafi Pani na ten wpis to bardzo serdecznie pozdrawiam i dziękuję :) 

 


No i jeszcze wytłumaczę się dlaczego na świątecznych zdjęciach nie ma dzieci... no więc.... Wojciech jest lekko chory... jak on to mówi: na gardło i nie może jechać co by mu się nie pogorszyło. Zuzka natomiast, pięknie ubrana i uczesana jedzie ze mną i nagle podczas śpiewów w aucie słyszę, że nic już nie słyszę a moja kochana córeczka śpi 
w najlepsze. Zostało mi tylko zawieźć ją do babci i na rodzinną sesję zdjęciową jechać 
w pojedynkę :/ Niekoniecznie było mi miło z tego powodu ale przynajmniej szybko 
i sprawnie poszło ;) 

Dziękuję Wam, że jesteście ze mną i jeszcze raz wszystkiego najlepszego!!!

                                                         

wtorek, 1 grudnia 2015

O cyckach słów kilka...

Wiele czytałam różnych artykułów, postów, komentarzy o karmieniu piersią.
Dużo spotkałam sporów czy lepsze jest karmienie piersią czy butlą... Matki się sprzeczają, która lepsza i co jest lepsze dla dzieci. Osobiście uważam, że te matki, które karmią butlą nie są oczywiście gorsze, bo niby czemu? Przecież kochają swoje pociechy tak samo jakby karmiły piersią, przecież nadal chcą jak najlepiej dla swoich dzieci... przecież dały im życie a to chyba dar największy! Cycek nie jest najważniejszy!!!
Ewentualnie mogę się doczepić tych mam, które świadomie i bez żadnych skrupułów po prostu nie chciały karmić i nigdy nawet nie próbowały tego zrobić. Nie do końca rozumiem i popieram takie decyzje ale nie mi to oceniać. Szanuję ich wybór i nic mi do tego. A tak dłużej o tym mysląc, widzę nawet plusy takiego zachowania...
cycki- całe i zdrowe, duże i jędrne... :)


Niedawno miałam przyjemność brać udział w sesji zdjęciowej dla Krainy Mlekiem i Miłością Plynąca, którą wykonała Natalia Wysińska- fotografia. Spotkałam tam sporo mam, które oczywiście karmiły swoje dzieciaczki piersią. To było niesamowite przeżycie. Widok kilkunastu karmiących piersią kobiet był niesamowity!



 Choć muszę przyznać, że na niektóre z Was (bo pewnie część z mam, które brały udział w sesji to czyta) patrzyłam z zazdrością... duże, pełne, jędrne piersi... ja wiem, że pełne od mleka ale jednak. Też kiedyś takie cuda miałam... jeszcze zanim Wojtek skończył swoją karierę z cyckiem, mogłam nosić dekolty i czuć się świetnie! Dumna z nich byłam niesamowicie! Ale niestety w pewnym momencie straciły swój blask, mleko zniknęło
a cycki opadły :/ Żeby jeszcze bardziej się dobić, urodziłam sobie córeczkę, która deformuje mnie aż po dziś dzień... z dokładnością co do minuty bo nawet teraz jak piszę to jest przyklejona do mnie jak rzep do psiego ogona ;)
Ponieważ jest w domu bo jest chora to zgadnijcie co robimy cały czas... karmimy!!!
I nie mówię tu o wcinaniu kotletów czy kanapek... Kiedy Zuzka chora cycek króluje!
Nie mam sumienia... :/
Nie ukrywam, że moje karmienie czasem graniczy z obłędem... podgryzanie, szczypanie i wyciąganie... to naprawdę nie jest już przyjemne... choć to kwestia przyzwyczajenia!
Przyzwyczaiłam się też do podtrzymywania mojej dwunastokilowej i wiercącej się Zuzki na kolanach, z których oczywiście się zsuwa bo po prostu już się na nich nie mieści! Buzia Zuzki jest przyklejona do piersi a reszta ciała sobie swobodnie leży na kolanach
i na podłodze :/ Komedia!!!
Sama tego chciałam, to teraz mam!




Chciałam w tym poście pokazać Wam, mały wywiad z mamą karmiącą. Pytania przygotowałam, nawet wiedziałam kogo poproszę o odpowiedzi ale oczywiście biorąc pod uwagę moje nieprzygotowanie, zapominalstwo i brak czasu... wywiadu udzielę sama...
Trochę to dziwne ale u mnie nie może być wszystko normalnie... Więc mam nadzieję, że to Was nie dziwi ;)
Zaczynamy!!!

1. Jak długo karmisz?
Za długo...!?

2. Czym jest dla Ciebie karmienie piersią?
Na pewno to niesamowite zbliżenie się do dziecka, jest to wyjątkowe uczucie bliskości... czujesz, że dajesz dziecku kawałek siebie, że dajesz to co w Tobie najlepsze...Tak było na początku... teraz muszę zdradzić trochę prawdy... to jest też ból, uwiązanie, umęczenie, to uczucie niemocy kiedy po kilkudziesięciu minutach leżenia z cyckiem na wierzchu masz już po prostu dość... nie należę do cierpliwych, a w łóżku przy karmieniu już wyleżałam swoje jeszcze za czasów karmienia Wojtka, więc czasem już po prostu wymiękam...

3. Kidy i gdzie najczęściej karmisz?
Jak jest potrzeba to wszędzie... choć teraz na szczęście Zuzka jest mądrzejsza i nie potrzebuje karmienia na każdym kroku. Ale wcześniej karmiłam ją wszędzie, w kościele bo płakała, w kinie bo wyła, na rowerku wodnym, żeby za bardzo się nie wierciła, na plaży, w restauracji, na stadionie, w namiocie... Cycek dla Zuzy był zawsze na zawołanie, nigdy nie wyznaczałam jej pór karmienia. Miała go kiedy chciała i gdzie chciała... Nie przejmowałam się nigdy gdzie jestem, skoro dziecko chciało i miałam taką możliwość to karmiłam bez problemu. Oczywiście starałam się to robić dyskretnie i bez pokazywania tego co należało do moich dzieci.

4. Nie boisz się, że Twoje piersi stracą kształt i już nigdy nie będą jak kiedyś?
Już dawno straciły a czy nigdy już nie będą takie jak kiedyś??? Pożyjemy, zobaczymy :D

5. Jak długo chcesz karmić?
Już kiedyś wspominałam, że marzyło mi się żeby moje dziecko samo zawołało: "Mama, daj cycka" I choć Zuzka całym zdaniem tego jeszcze nie mówi to marzenie uznaję za spełnione. I w tym momencie chciałam uciec... Ale jak widać mi się nie udało więc sama jestem ciekawa odpowiedzi na to pytanie...
   


Czuję, że mimo wielu fajnych chwil podczas karmienia czyli blskość z Zuzą, drapania po pleckach, głaskania po główce, uśmiechu szczęśliwego i zadowolonego dziecka jest też trochę negatywnych odczuć. Czasem mam ogromne wyrzuty sumienia kiedy jej odmawiam... kiedy widzę jej rozżaloną minę i smutek w oczach... Myślę wtedy, o tym co nas czeka... patrząc na dzisiejsze wydarzenia na świecie boję się, że to może będzie jedyne wspomnienie mojej córki, może za kilka lat nie będziemy już razem i będę żałować, że nie chciałam dać jej wszystkiego...
Straszna pesymistka się ze mnie zrobiła ostatnio... Boję się o te dzieciaki, zastanawiam się co je czeka w przyszłości, myślę jak długo będzie dane nam spędzać ze sobą czas...
I właśnie w takich chwilach smutku i niepewności nie zastanawiam się długo a nawet wcale i daję dzieciakom co chcą... Zuzka chce cycka... proszę bardzo, Wojtek ma ochotę na pól słoika nutelli... proszę bardzo... drugie pół zjem ja :)
Chciałabym, żeby takich momentów zwątpienia było jak najmniej i żebyśmy cieszyli się sobą jak najdłużej... tego życzę sobie i Wam oczywiście...