Przyznajcie, ile pączków zjedliście?
U mnie w tym roku wyjątkowo... pobiłam rekord niejedzenia tych pyszności... zjadłam tylko 1,5 pączusia. Fakt, trochę nadrobiłam faworkami, których od lat już nie jadałam ;)
Na dużą ilość pączków- 10-12, nie pamiętam dokładnie, pozwoliłam sobie tylko dwa razy w życiu: raz, kiedy byłam w ciąży z Wojtkiem i drugi, kiedy w brzuchu siedziała Zuzanna. Kobieta w ciąży powinna spełniać swoje zachcianki a ja wtedy nie tylko je chciałam zjeść... ja musiałam....
I tak przy pierwszej ciąży było ze wszystkim, nie tylko z pączkami. Święta miałam niemal codziennie i wychodziłam z założenia, że raz dziennie można wszystko... Domyślacie się pewnie, że byłam szersza niż wyższa... Tak, właśnie tak było :/ Skoro już zaczęłam o tym pisać, to muszę się Wam przyznać... Około miesiąca przed porodem na wadze pokazała się niezła sumka kilogramów... stówka! Szok! Do tej pory nie wierzę, że mogłam aż tak dać czadu ;) Na szczęście przy Zuzannie już byłam mądrzejsza dzięki czemu wyglądałam jak człowiek a mąż nie musiał się mnie wstydzić. Mimo, że zapewniał mnie, że z Wojtkiem wcale tak nie było, ja i tak mu nie wierzę ;)
Te niecałe dwa pączki i kilka faworków to nie wszystkie słodycze w tym dniu. Zapraszam Was do oglądania zdjęć i na małe ciasteczko z kremem :)
Tymczasem życzę Wam szczęśliwych Walentynek i dużo miłości.
Nie wiem jak u Was ale my dziś oprócz święta zakochanych obchodzimy też 12-tą rocznicę bycia razem... to prawie połowa mojego życia... Obłęd!!!
Kochani, samych całusów i przytulasów na dziś :) Pa!
bluzka- Blanca Butique- tutaj
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz